Gminie Bolesławiec talentów nie brakuje. Zdolności Mieszkańców naszej gminy są przeróżnej maści, co tylko dodatkowo cieszy. Strefa Uzdolnionych to miejsce, prezentujące ludzi z pasją i zamiłowaniem, którzy w trudach codzienności znajdują czas na pracę twórczą. 

Dziś przedstawiamy Pana Marka Fijałkowskiego z Łazisk, który ze swoim niecodziennym hobby mocno wpasowuje się w Strefę Uzdolnionych. Co chciałby dziś nam Pan przedstawić?

Wiklinę, a dokładniej wiklinę papierową. To cięta w paski gazeta, nawijana na wykałaczkach w długie rurki. Końcówki się zakleja, tak aby się nic nie rozwinęło. Każdą rurkę, zrobioną stożkowo łączy się ze sobą. 

Czy te gazety są wcześniej namaczane, smarowane, tak, aby się lepiej zwijały?

Nie, nie trzeba zamaczać. W zależności od barwy papieru i od tego, jaki się chce efekt uzyskać dobiera się albo lakierobejcę albo emulsję. 

Jakie gazety najlepiej nadają się do tworzenia papierowej wikliny?

Zdecydowanie miękkie, z tych twardych nie da się dobrze złożyć elementów, bo pękają.

Można powiedzieć, że oprócz walorów artystycznych Pana hobby jest ekologiczne… papier się u Was nie marnuje.

Zdecydowanie nie, staram się wszystko wykorzystać.

Jakie były początki, skąd w ogóle pomysł na wiklinę papierową?

Kiedyś, gdzieś to podpatrzyłem, zainteresowało mnie, spróbowałem i tak jakoś wyszło. Na początku robiłem same koszyczki, są zdecydowanie łatwiejsze. Przy robieniu zwierzątek trzeba się mocno nagimnastykować. 

Skąd Pan bierze pomysły na to, co zrobić?

Z głowy, co wymyślę to natychmiast próbuję zrobić. Wystarczy mi nawet sam rysunek i na jego podstawie staram się odwzorować postać.

Ile potrzeba takich papierowych rurek, aby złożyć np. ptaszka?

Ok 30 rurek potrzeba na złożenie np. jednego bociana w zależności od jego wielkości. Dużo więcej, bo aż 300 rurek idzie na złożenie takiej fantazyjnej kury. 

Wiklinowe cuda mają różne, kolorowe elementy. Czy robi je Pan wcześniej z innego papieru?

Nie, to musi być zrobione w całości i dopiero później pokolorowane. Choć są przypadki, że dobiorę od razu taką gazetę, żeby oddać kolor postaci. Swoim wnuczkom zrobiłem koniki z takich jaśniejszych końcówek gazety. Wszystkie pomalowane elementy są twardsze, sztywniejsze no i zdecydowanie cięższe. Do niektórych rzeczy trzeba do środka wsadzać drucik, bo potrzebne jest usztywnienie. 

Gdzie można oglądnąć Pana prace?

Właściwie to tylko u mnie w domu. Czasami startuję w konkursie wielkanocnym, czasami coś komuś daję w prezencie. Zobaczą to inni i proszą mnie o zrobienie. W taki właśnie sposób moje rzeczy powędrowały do Australii, Hiszpanii, Austrii…poprzez znajomych. 

Co Pan zrobił najbardziej nietypowego?

Wnukowi zrobiłem boisko piłkarskie, a właściwie stadion, to było coś innego niż zazwyczaj robię. Dla wnuczek za to wózeczki z lalkami i to wszystko wiklinowe. 

Czy oprócz wikliny papierowej robi Pa coś z innego materiału?

Tak, robię budowle z zapałek, takich wypalonych, bo ładniej razem ze sobą wyglądają. Do tego trzeba wcześniej zrobić stelaż, aby mieć na co te zapałki przykleić. Na koniec trzeba polakierować, żeby był dobry efekt. Wycinam także z grzybki z pianki budowlanej, właściwie z odpadów, też ciekawie wyglądają. Trzeba je trochę podszlifować, pomalować i są zrobione.
Jestem na emeryturze, to co robię pozwala mi zapełnić czas i daje dużo radości.

Mam nadzieję, że oglądając zdjęcia Pana prac inni także poczują tą radość. Dziękuję za rozmowę.

Z Markiem Fiałkowskim rozmawiała Beata Widera